22 stycznia 2024 Adeline Dieudonné - "Prawdziwe życie"
Prawdziwe życie Adeline Dieudonne – recenzja
Ta przejmująca powieść psychologiczna przykuje uwagę każdego wytrawnego czytelnika. To proza, która balansuje na pograniczu realizmu i oniryzmu. Budzi ona we mnie mieszane uczucia. Przeważają wrażenia pozytywne. Utwór zawiera werystyczne studium przemocy domowej. Myśl przewodnia to walka o własne marzenia wobec doświadczenia przemocy. Rzecz dzieje się współcześnie. Naszym oczom ukazuje się pewien dom rodzinny. W domu znajdują się cztery pokoje: nastolatki, jej młodszego brata, rodziców i trupów. To trofea ojca. W pokoju trupów chichocze złowrogo wypchana hiena. Matka żyje w strachu przed mężem – tyranem. Dzieci znajdują azyl – świat fantazji. Pewnego dnia siostra i brat stają się świadkami śmierci. Chłopiec zaczyna rozmawiać z hieną i budować relację z ojcem. W dziewczynce narasta bunt przeciwko złu. Usiłuje ona ocalić brata i siebie samą przed losem ofiary. Zbliża się obława…
Powieść Prawdziwe życie Adeline Dieudonne kipi od emocji. Atut utworu stanowi umiejętnie stopniowane napięcie. Z kart książki wyłaniają się obrazy, które mrożą krew w żyłach i hipnotyzują – ukłon w stronę talentu pisarki. Belgijska autorka jawi mi się jako bystry obserwator rzeczywistości, który precyzyjnie portretuje niuanse ludzkiej psychiki. Psychologia postaci jest niezwykle realistyczna. Wszyscy bohaterowie są wiarygodni. Ich losy stają się bliskie odbiorcy podczas lektury. Mnie najbliższy jest nieśmiały profesor fizyki. Opisy nabierają siły wyrazu dzięki znakomitemu polskiemu przekładowi Beaty Geppert. Sfomułowania takie jak turpistyczne metafory: „patrząc na robactwo, które zżera mózg mojego braciszka” czy wyrazista ironia: „Nagle (…) z delikatnością ciężarówki dopadła mnie oczywista prawda” przemawiają do wyobraźni. Inna wielka zaleta to szybkie tempo narracji. Dieudonne snuje swą opowieść dynamicznie i z pasją. Wada powieści to jej przestylizowana, kiczowata forma. Najbardziej rażą pełne egzaltacji i nieuzasadnionego patosu sformułowania takie jak: „zwierzę wydało z głębi moich trzewi ryk, któremu towarzyszyły okrzyki armii krwiożerczych wikingów.” Scena seksu stanowi zaś przykład nieznośnego kiczu erotycznego: „Nasze wargi spotkały się jak cztery radosne, niezależne od nas zwierzątka”. Takie zabiegi uważam za zbędne. Tego rodzaju środki stylistyczne obniżają w moim przekonaniu wartość artystyczną tej w gruncie rzeczy mądrej i głębokiej książki. To dzieło w dużej mierze feministyczne. Posiada ono walory kulturoznawcze. Przekazuje wartości uniwersalne. Utwór ten zasługuje na dobrą adaptację filmową. Tę powieść czyta się jednym tchem. Niepokoi, ale także krzepi. Wbija się w pamięć. Polecam miłośnikom psychologicznych dreszczowców.
Beata Sowińska