27 lipca 2021 Adam Robiński "Kiczery. Podróż przez Bieszczady"

Adam Robiński

Nie jestem podróżnikiem ani w ogóle miłośnikiem przemieszczania się. Nigdy nie byłam w Bieszczadach, chociaż był taki moment, kiedy wydawało mi się to obowiązkowe. Teraz, kiedy jestem już starszą panią, tym bardziej nie ciągnie do prostego życia, do ucieczki od ludzi – wygody cywilizacyjne zrobiły swoje. Myślę, że książka napisana jest przede wszystkim dla miłośników Bieszczad. Dla zachęty dla pozostałych czytelników może przydałoby się parę zdjęć?

            Wystarczyło mi jednak sił – mimo strasznych upałów - aby przeczytać książkę Adama Robińskiego, ponieważ została napisana bardzo pięknym językiem literackim, a temat wcale temu nie sprzyjał. „Hej Bieszczady, Hej Bieszczady, Na Bieszczady nie ma rady. Chciałoby się pokowboić, a tu trzeba krowy doić” - słowa tej piosenki towarzyszyły mi przez całe czytanie.

Krystyna Matraszek

czerwiec 2021

 

 

    Ta porywająca książka podróżnicza to znacznie więcej niż po prostu literatura faktu. To przygoda, humoreska i zapadający w pamięć moralitet. Adam Robiński – rzetelny dziennikarz – zerkając na mapę i wspomagając się książką Bruce’a Chatwina zaprasza czytelnika do wspólnej wędrówki przez pogranicze Polski, Ukrainy i Słowacji. Jego wyprawa nie ma konkretnego celu – wędrowanie jest celem samym w sobie. Kiczery w sugestywny i przystępny sposób przybliżają odbiorcy historię i geografię Bieszczadów. Utwór ilustruje starannie wykonana mapa MARCHIA RUTHENORUM – rusińskiego pogranicza, sporządzona własnoręcznie przez autora. Naszym oczom ukazuje się kraina połonin i opustoszałych wsi. Ziemia pionierów inspirująca dla filmowców. Reportażysta wyróżniony nagrodą PTTK daje się poznać jako erudyta i znakomity gawędziarz. Prezentuje on burzliwe dzieje regionu zamieszkanego przez różne grupy etniczne i mniejszości narodowe. Refleksyjny ton raz po raz zastępowany jest rozbrajającym, niekiedy kąśliwym humorem. Pojawia się tutaj też element praktyczny – proste vademecum znakarza górskiego. Adam Robiński zachowuje idealną równowagę między powagą, a dowcipem – ukłon w stronę talentu autora.
    Kiczery Adama Robińskiego  stanowią pean na cześć dzikiej i tajemniczej bieszczadzkiej przyrody. Największy atut dzieła to moim zdaniem jego warstwa językowa. Opisy odznaczają się lekkością i dynamizmem. Język narracji charakteryzuje żelazna konsekwencja. Gruntownie przemyślany, subtelnie poetycko wystylizowany język narracji za sprawą animizacji „przycupnięty domek”, „szeroki jęzor lasu”, „napuchnięte niebo” i antropomorfizacji „San gnał na złamanie karku”, „Łąka odpicowała się w kwiaty mniszka” nadaje publikacji reportera walor epickiej opowieści. Ponadto niniejszy utwór to także przykład literatury zaangażowanej światopoglądowo. Stanowi wyrazisty manifest proekologiczny. Apel do człowieka o ochronę kruchej bieszczadzkiej fauny i flory to odpowiedź na palące problemy współczesnego świata. Dzięki towarzystwu tego wytrwałego piechura możemy wpatrzeć się i wsłuchać w rytm życia tamtejszego pralasu, który „pluska, chlupocze, gada, opowiada.” Trudno oddać w kilku zdaniach całe bogactwo treści tej błyskotliwej książki. To trzeba przeczytać. Jedna z najlepszych książek, jakie przeczytałam. Mądra lektura nie tylko dla miłośników wycieczek krajoznawczych. Majstersztyk. Gorąco polecam.   
                                                                                                                Beata Sowińska